piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 9 ,, Mamo, to nie tak".

29.06.2010r. (Sobota)
Godzina 10:31

Wstałam z łóżka i poszłam ogarnąć się do łazienki. Zauważyłam,  że jestem w tych samych ubraniach co wczoraj, ale bez spodni. Kiedy spojrzałam w dół zobaczyłam zabandażowaną kostkę. Od razu przypomniało mi się popołudnie i wieczór spędzony z Hazzą.
Po romantycznych chwilach włączylismy telewizor, ale długo nie oglądaliśmy bo Harry zaczął mnie łaskotać, na co ja walnęłam go poduszką i tak rozpoczęła się walka na poduchy. Po skończonej bitwie rzuciliśmy się na łóżko, a ja skwitowałam to tak:

,,Ja ci mocno, ty mi mocniej, ja ci mocniej, ty mi lżej potem jeszcze raz, ale mocniej to ja ci też jeszcze raz z całej pety."

Chłopak tak się śmiał z mojej durnej wypowiedzi, że spadł z łóżka i leżał na podłodze. Moja reakcja z tego co zrobił była taka, że sama wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Próbowałam się uspokoić bo brakowało mi tchu i bolał mnie brzuch, ale nic z tego.
Później w sumie tylko gadaliśmy leżąc na łóżku. W czasie konwersacji musiałam zasnąć bo nie pamiętam dalszych wydarzeń.

Kiedy zakończyłam moją retrospekcję zobaczyłam, że stoję przed lustrem i uśmiecham się sama do siebie. Szybko ściągnęłam koszulę, majtki oraz stanik i weszłam pod prysznic.
Ciepła woda rozluźniała moje mięśnie, a miękka piana otulała moje ciało. Kokosowy zapach płynu przyjemniej drażnił mój nos, była to dla mnie chwila wytchnienia.
Wychodząc z kabiny owinęłam się w ręcznik, a mokre włosy opadały mi na ramiona. Wyszłam z łazienki i udałam się do mojego pokoju.

Kiedy już w nim byłam otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej odpowiednie ubranka. Założyłam je, a włosy osuszyłam ręcznikiem, rozczesałam i zostawiłam wilgotne.
 Zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Już wymyśliłam sobie, że przygotuję musli ze świeżymi owocami. Wchodząc do pomieszczenia kuchennego zobaczyłam na blacie niebieską karteczkę złożoną w pół. Zdziwiło mnie to, ale podeszłam, wzięłam ją do ręki i przeczytałam zapisane na niej słowa. 

                      ,, Jeżeli to czytasz, to na pewno ja już
                           jestem w domu. Dziękuję za cudownie
                           spędzony dzień, świetnie się bawiłem,
                         mam nadzieję, że to powtórzymy. Trzymaj się.
                                                                        Kocham Cię,  Harry xx"

Mimowolnie uśmiech wkradł mi się na usta. To było urocze, nawet bardzo. Szybko pobiegłam do przedpokoju,  w którym zostawiłam telefon. Miałam jednego smsa. Otworzyłam go i przeczytałam treść.
Mama pisała w nim, że wróci dzisiaj wieczorem. Ucieszyłam się bo nie widziałam się z nią dwa tygodnie.

Podeszłam do blatu i zaczełam kroić owoce. Poczułam się jak szef kuchni.
- Tak proszę państwa, a teraz pora na pana wisienkę. I na estradę wchodzą super malinki. Jakie piękne ciałka!.. A teraz... gość programu... TADADADAA! Jagody! Wielkie brawa!- kiedy uświadomiłam sobie co właściwie robie robię wybuchłam śmiechem. 
- Debil- powiedziałam do siebie i kroiłam dalej. Kiedy skończyłam podeszłam do stołu i położyłam na nim swoje dzieło. Usiadłam, zaczęłam jeść i studiować list od Loczka (wyciągająca lektura).

Po skończonym śniadaniu poszłam do pokoju, usiadłam na moim materacowym parapecie, w dłoń wzięłam IPada i zalogowałam się na facebooka, aska itp.
Zobaczyłam,  że na ask.fm zadano mi dziesięć pytań. Jedno z nich brzmiało:

,,Jesteś głupią, brzydką suką".

Bez zastanowienia dopisałam

,, No tak, wiem. I co mi zrobisz? "

A kolejne pytanie to było... w sumie to nie było pytanie, tylko kolejny hejt:

,, Z taką twarzą chłopaka nie znajdziesz -.-".

Szybko w głowie znalazłam odpowiedź i wystukałam na klawiaturze to co wymyśliłam:

,, Widzisz... a jednak ktoś mnie zechciał. :) ".

Odłożyłam tableta na bok, zeszłam do przedpokoju i po założeniu butów wyszłam z domu zamykając drzwi frontowe na klucz.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

29.06.2010r. (Sobota)
Godzina 20:23

Po zjedzonym obiedzie na mieście i fajnie spędzonym czasem z przyjaciółkami wróciłam do domu.
Wchodząc do pomieszczenia krzyknęłam na cały dom:
-Cześć mamo! Jesteś już?!
-Tak. Możesz tu przyjść? Jestem w kuchni.-jej głos brzmiał dziwnie. Była zła? Nie wiem.
-Co się stało?- zapytałam stojąc już w pomieszczeniu.
-Co tu się działo jak mnie nie było? - Zapytała dosyć rozdrażniona trzymając w dwóch palcach karteczkę. Karteczkę od Harrego.
Pewnie musiałam ją zostawić na stole po skończonym śniadaniu.
Mama cały czas patrzyła na mnie wyczekująco opierając się o blat kuchenny.
-Czy wy...
-Mamo!-przerwałam jej krzykiem- to nie tak.- dodałam ciszej.
-A jak? Czy mogę się dowiedzieć co działo się w moim domu?
-Tak możesz. Harry był u mnie wczoraj.- zaczęłam się tłumaczyć
-Oglądaliśmy filmy do późna, ja zasnęłam, a on zostawił tą karteczkę i poszedł.- oczywiście nie powiedziałam całej prawdy.
-No dobrze...-odetchnęła- ale na pewno nic się nie działo więcej? -musiała zapytać. Wiedziałam, że zapyta.
-Nie na pewno nic. To co idziemy coś pooglądać? Taki babski wieczór? -zaproponowałam, a moja mama pokiwała głową na znak, że się zgadza.
Weszłyśmy do salonu i wybrałyśmy jakiś film. Nie do końca wiem o czym był bo szybko odpłynęłam do krainy morfeusza.

-------------------------------------------------------------------------------

No to mamy dziewiąteczkę! Fajnie, że niektórzy komentują. Dziękujemy za ponad 1500 wejść.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=DAJESZ NAM WIĘCEJ MOTYWACJI!!!!

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 8

- Pa Leo! - szybko odpowiedziałam i zerknęłam na Hazze. Miał zbyt zadowoloną minę dlatego uderzyłam go łokciem w brzuch.
- Za co to? - zapytał zginając się z bólu.
- Za to że Cię kocham- powiedziałam i puściłam mu buziaka. On uśmiechnął się do mnie i poszliśmy dalej. Szliśmy długą szarą dróżką. Co jakiś czas były drewniane ławki.Na trawnikach rosły kolorowe bratki i stokrotki. Nagle poczułam rękę Harrego zaciskającą sie na mojej. Skierowałam wzrok na niego. Uśmiechnął się do mnie, a ja chwyciłam mocniej jego rękę. Powędrowaliśmy dalej. Zobaczyłam dwa gołębie. Harry chyba też je zauważył bo odwrócił głowę w tą stronę co ja. Wiedziałam o czym myśli. On też wiedział o czym myślę ja. Wyglądały jak my. Szczęśliwe, czułe... zakochane. Odwróciłam się w stronę Harrego, a on w moją. Patrzyliśmy na siebie. Nie mogałam oderwać wzroku od zieleni jego oczu. Były ja trawa, którą mijaliśmy wcześniej. Emocje, które przekazywały były jasne i łatwe do odczytania. Przynajmniej dla mnie. Kochałam go, a on mnie, widziałam, czułam to. Nim się obejrzałam Harry złożył delikatnego buziaka na moich malinowych ustach. Ja tylko zbliżyłam sie do niego i wtuliłam się w jego emanujący ciepłem tors. Objął mnie swoimi rękami i delikatnie smyrał mnie po plecach. Wsadziłam palce w jego miękkie, kasztanowe włosy i w myślach stwierdziłam: ,, Chce tak zostać do końca mojego życia". Po jakiś dziesięciu minutach już trzymaliśmy się za ręce i szliśmy dróżką. Przez całą drogę bolała mnie prawa kostka po tym jak wpadł namnie Leoś. Lekko utykałam na nią, ale w pewnym momencie zabolała mnie tak, że syknęłam z bólu kucając i łapiąc sie za nią.
-Lizz!-krzyknął Hazz- Co jest? -zapytał już trochę spokojniejszym tonem.
-Nic tylko kostka... chodź.-ruszyłam dalej.
-O nie, nie. Idziemy, ale do domu.- powiedział szybko łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie. Stałam przodem do niego. Tylko poczułam jak Harry powoli mnie podnosi do góry. Oplotłam swoimi nogami jego biodra. Loczek zaczął zmierzać w kierunku mojego domu. Gdy już byliśmy pod domem opuścił mnie na ziemie, a ja wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi. Po wejściu zakluczyłam je od srodka i ściągnęłam buty.
-Gdzie masz lekarstwa?- Hazz zapytał mnie kiedy wchodziliśmy do mojego pokoju na piętrze.
-W łazience, w drugiej szufladzie od góry po prawej stronie. -odpowiedziałam na jednym tchu.
-Okej, ja pójdę po maść i bandarz, a ty za ten czas ściągnij spodnie.-powiedział obojetnie. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
-No co? Chcę tylko opatrzyć twoją kostkę. Bez czarnych myśli proszę. -uśmiechnął się co sprawiło,  że ja też to zrobiłam.
-No dobrze, dobrze. Idź po te rzeczy. -rozkazałam odpinając guzik od spodni. Po chwili stałam oparta o ścianę na przeciwko drzwi. Usłyszałam, że się otwierają. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam mojego ukochanego stojącego przede mną.  Patrzył na mnie z iskierkami w oczach.
-Połóż się na łóżku tak żebym mógł zająć się twoją nogą.- zrobiłam co kazał, a on usiadł na skraju materaca i położył moje gołe stopy na jego kolanach. Najpierw posmarował moją kostkę maścią, później ją zabandarzował. Nagle poczułam jak Harry całuje moją nogę. Jego pocałunki zmierzały ku górze. Gdy dotarł do miejsca gdzie zaczynała się moja bluzka posadził mnie na swoich kolanach, chwycił moją dłoń splatając nasze palce i znowu zaczął , mnie całować.  Tym razem zaczął od obojczyka kończąc na policzku. Oderwał się ode mnie i spojrzał głęboko w oczy. Już myślałam, ze mnie pocałuje, ale tak się jednak nie stało. Powoli zaczęłam obracać sie przodem do niego. Złapałam jego twarz w dłonie i lekko pocierałam kciukami policzki. Nagle po moim poliku spłynęła pojedyncza łza. On odrazu starł ją palcem nie pytając o nic. Zawinęłam ręce wokół jego szyi, a jego dłonie powędrowały na moje biodra.
-Kocham cię...-szepnął mi do ucha.- Nie wiem jak ci to udowodnić...
-Ja ciebie tez. I to nie wiesz jak bardzo.- Harry odkleił mnie od siebie i pocałował w czoło.

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 7 "Kim ty jesteś chłoptasiu?"

Półtorej godziny później... (13:30)Idąc wydeptaną drogą w parku doszliśmy do budki z lodami.
Stałam z Harrym w kolejce do stoiska. Było przed nami ze cztery osoby. Myślałam trochę o tym co działo się wczoraj wieczorem i dzisiaj rano. Zakochałam się w nim kiedy miałam 12 lat... Nie jesteśmy razem, ale wiem że chce z nim spędzić moje życie. Gdy go widzę w szkole i w innych sytuacjach czuję w sercu ciepło. Ciepło które wypełnia mnie całą od środka. Gdy mnie pierwszy raz pocałował chciałam się oderwać od niego, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć co czuje. Nie zrobiłam tego chociaż chciałam, ale jego wargi były takie przyjemne i słodkie, że coś nie pozwoliło mi tego przerwać. Jego pocałunek był delikatny, a jednocześnie zachłanny. Chciałam aby ta chwila nie miała końca...
-Lizz jakie chcesz lody?- z wiru moich myśli wyrwał mnie cudowny męski głos. Głos, który tak kochałam.
-Ummm może sorbet mango i sorbet wiśniowy?-zastanowiłam się chwilkę-Tak poproszę.-powiedziałam do sprzedawcy. Był starszym panem w słomianym kapeluszu i w białym fartuszku. Z pod fartucha wystawała koszula z krótkim rękawem, w zieloną kratkę. Na twarzy miał śmieszny siwy wąsik.
-Pięć funtów.-powiedział z uśmiechem na twarzy, podając nam nasze zamówienia. Hazz zapłacił. Usiedliśmy przy stoliku czekając na resztę paczki, która kupowała lody.
Po paru minutach już wszyscy siedzieliśmy przy stoliku.
-No to mamy pierwszy dzień wakacji.-z radością rzekł Tomi.
-Świetne będą te wakacje! Przynajmniej taką mam nadzieję. -powiedziała moja ciemnowłosa przyjaciółka. Tak to z pewnością będą świetne i niezapomniane wakacje. Jak narazie wszystko uklada się w jasnych kolorach, ale to dopiero pierwszy dzień. Zostało jeszcze ich sześćdziesiąt pięć...
-Pożyjemy zobaczymy...-powiedziałam i zaczęliśmy sie śmiać.
Jeszcze trochę ponad godzinę rozmawialiśmy o różnych mało istotnych sprawach. Później Alex i Tomi musieli już iść, a Vicky powiedziała, że śpieszy się do dziadków na obiad. Ja wiedziałam, że nawet nie miała zamiaru tam pójść, ale dla mnie to nawet lepiej... Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i napisałam do niej krótką wiadomość:

"Wiem, że tam nie idziesz. Lizz xx"

Kliknęłam "wyslij" i zapytałam Hazzy co robimy.
-Może pójdziemy się przejść?-zaproponował
-Ok, to dobry pomysł.- zaakceptowałam plan, wstaliśmy i powolutku zaczęliśmy iść dróżką.
-To co? Casting na początku sierpnia?-zapytałam żeby przerwać ciszę.
-No na to wychodzi... Pojedziesz ze mną?-zaszokowało mnie to pytanie.
-No pewnie! Ja cię na to namowiłam, więc będę cię wspierać.-powiedziałam i przytuliłam go.
-Nie zostawię cię.- szepnęłam mu do ucha.
-Już zawsze razem.- rozluźnił uścisk i cmoknął mnie w policzek.
Szczerze się do niego uśmiechnęłam, a on to odwzajemnił. Podążaliśmy drogą jeszcze jakieś dziesięć minut, kiedy nagle podbiegł do mnie mały piesek. Chyba kundelek. Kucnęłam przy nim, zaczęłam go głaskać i się z nim bawić. Harry stał nade mną i patrzył.
-Jak się nazywa?-zapytałam kobiety, która była właścicielką pupila.
-Papiś.- odezwała się starsza pani. Wstałam pożegnałam sie z kobietą i poszliśmy dalej.
-Fajny był ten szczeniak.- powiedział Hazz.
-Był taki uro...-nagle poczułam jak ktoś mnie popycha na ziemię. Byłam tak bardzo wciągnięta rozmowom z Loczkiem, że nie zauważyłam biegnącego na mnie chłopaka. Kiedy już wstawaliśmy z ziemi rozpoznałam człowieka, który na mnie wpadł. To był mój starszy kuzyn Leon.
-Lizz to ty?- zdziwił się.- Przepraszam, nic ci się nie stało? Nie poznałem cie.
-Nie spoko. Jestem brudna, ale to nic.-westchnęłam.
-Lizz kto to?- zapytał mnie Harry.
-To jest mój kuzyn Leon.- odpowiedziałam na jego pytanie.
-A ty kim jesteś chłoptasiu?- rzucił pytanie w kierunku Lokersa.
-Jestem Harry. Jej chłopak.- Cooooo? Czy on powiedział, że jest moim chłopakiem? Wiem, że zachowujemy się jak para, ale nigdy nie zapytał czy chcę z nim być.
- Aha, to spoko. Pa Lizz. Do zobaczenia.- rzucił w moją stronę Leon i odszedł.





                                                              
 
Leon Black
 
Starszy kuzyn Lizz. Zawsze jest o nią zazdrosny, kocha ją jak własną siostrę. Troszczy się o nią bardziej niż o samego siebie.

środa, 18 września 2013

Ważne!!!!

Jeżeli czytasz tego bloga to prosze zostaw po sobie komentarz. To dla mnie ważne,  bo nie wiem czy jest sens to pisać dalej... Jak będę wiedziała ile osób to czyta to będę częściej oddawała rozdziały. Narazie czuje sie jakbym pisala do ściany.... I jeszcze jedna bardzo ważna informacja. Zachęcające innych do czytania tego opowiadania...
Z góry dzięki.
P.S. Narazie nic nie napisze, ponieważ musze napisać rozdział do konkursu z innego bloga... piszcie komenty pod tym postem (ten kto to czyta)
                                              Swag

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 6

... Patrzyłam w stół jak sroka w kość. W myślach literowałam zdanie napisane kethupem z dziesięć razy. Pisało tam wielkimi literami ,,I LOVE YOU". Podniosłam powoli wzrok i zobaczyłam po drugej stronie blatu szczerzącego się Harrego. On nagle wstał, ominął blat, podszedł do mnie od tyłu, przytulił i zaczął namiętnie całować moją szyje. Odwróciłam sie przodem do niego, założyłam ręce na jego szyje i jeździłam paznokciami po karku. Harry położył dłonie na moich biodrach i przyciągną mnie bliżej siebie. Nasze czoła dotykały sie a my patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam w oczach Hazzy pewność i pożądanie. W pewnym momencie przytuliłam sie do niego, a on szepnął
-Mogłabyś być moja alee...-przerwał, co we mnie wzbudziło niepokój.
-Ale co?-zapytalam oburzona.
-Za mało się starasz...- uśmiechnął się zadziornie, widzialam to kątem oka.
-Tyyyy...-oderwałam się od niego, a on wypił się w moje usta, pasowały do siebie jak nigdy. Mijały sekundy, minuty, a my całowaliśmy się jak szaleni. W końcu przerwał nam dzwonek do drzwi. Odkleiliśmy się od siebie, a ja zerknęłam na zegarek, była 11:03.
-Osz kurwa!!!-przeklnęłam pod nosem. Pobiegłam do drzwi i je otworzyłam.
Stały tam Vicky i Alex.
-Czeeeeeść....-przywitałam je trochę zażenowana.
-Hay! Możemy?-zapytała Vicky.
-No tak.-wpuściłam je do wnętrza mojego domu. Szłam tyłem a one przede mną. Hazz stał tam gdzie wcześniej.
-Cześć!-powiedział do dziewczyn dosyć wesołym tonem.
-No witam, witam kogo my tu mamy...- Alex zmarszczyła czoło i wierciła wzrokiem dziurę w głowie Harrego.
-No mnie, a kogo? Justina Biebera?-zaśmiał sie Hazz.
-Wiemy że ciebię, ale co ty tu robisz?-zapytała Vivi.
-Yyy nooo wieeesz...-zrobił skrępowaną mine i podrapał się w tył głowy.
-No właśnie nie, próbuje się dowiedzieć.-Victoria powoli traciła cierpliwość.
-Spał tu.-powiedziałam bez wahania.
-Coooo?-zdziwione odwróciły się w moją srtone.
-No dobra mniejsza z tym. Jest już późno, a Harry musi jeszcze pójść do domu się przebrać.- moje przyjaciółki już o nic nie pytały i na szczęście nie widziały napisu na blacie. W ciszy wyszliśmy z mieszkania. Nikt sie nie odzywał przez całą drogę.
-Ey! Pójdziemy na lody po tej całej ceremonii?-rzuciłam ni z gruchy, ni z pietruchy.
-Noo w sumie czemu nie? Ja jestem na tak.-powiedziała Vi.
-Ja też jestem na tak.-stwierdziła Lexi.
-Trzy razy tak przechodzisz dalej!!!!-krzyknął Hazz. Śmialiśmy się przez dobre dziesięć minut. Bolał mnie brzuch jak nigdy, był to dosyć przyjemny ból. Gdy Harry już wszedł do domu zaczęło się. Wiedziałam, że tak będzie.
-Lizz. Co on do jasnej cholery u ciebie robił?-prawie krzyknęła Alex.
-Nosz kuźwa mówię ci, że spał.-odpowiedziałam nie zbyt grzecznie.
-Spokój dziewczyny!-Vicky krzyknęła chcąc nas uciszyć. Udało jej się.- Lizz ci przecież mówi, że tylko u niej spał. -zwróciła sie do Alex.
-A może nam powiesz jak to się stało, co?-Lexi spojrzała na nie.
-Może tak, a może nie. Po co ci to?-powiedziałam trochę hamsko.
-Dobra Lizz, nie chce sie kłócić. Jesteś moją przyjaciółką i się martwię...-popatrzyła się na mnie miną zbitego szczeniaka.
-Dobrze rozumiem... Oglądaliśmy film i po prostu zasneliśmy.-oczywiście trochę to pozmieniałam. Nie chce, żeby wiedziały co tam zaszło.
-No i co? Nie dało sie tak odrazu?-zapytała mnie z uśmiechem
na twarzy. Jeszcze chwilę plotkowałysmy o modzie i o innych duperelach. Czekałyśmy na Harrego jeszcze z dziesięć minut. Gdy w końcu wyszedł udaliśmy sie do szkoły.
Hay! Pozdro z wakacji!
                                           SWAG

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 5

... weszłam do łazieńki i płakałam. Płakałam, bo spanikowałam.
- Co ja zrobiłam? Czemu ja przyszłam do łazienki ?- cały czas zadawałam sobie te pytania. - On chciał mnie pocałować...Czemu spanikowałam przecież to nie byłby pierwszy raz?- I w tym momencie rozpłakałam sie na dobre. Kiedy się uspokoiłam usłyszałam jak Loczek wchodził po schodach. Kierował się w stronę łazienki.
- Eliz wyjdź! Prosze! Co ja zrobiłem?... Eli... proszę.- nie wychodziłam. Siedziałam tam cicho i nie chciałam wyjść... po dłuższym czasie usłyszałam jak Harry odszedł od łazienki i usiadł na kanapie. On... on... on płakał. Płakał bo nie chciałam wyjść z łazienki. Boże jak ja go kocham. Zrobiło mi się głupio. Postanowiłam, że z tąd  wyjdę. Wyjdę i go przeproszę... Ale nie... Nie dam rady. Nie będę miała odwagi spojrzeć mu prosto w oczy i powiedzieć , że spanikowałam. Minęło dziesięć, piętnaście, dzwadzieścia minut a ja dalej siedziałam zamknięta w łazience.
- Dobra, dam radę.- ogarnęłam się żeby dobrze wyglądać i po cichu otworzyłam dzrzwi. Widziałam Harrego siedzącego na kanapie. Miał twarz schowaną w rękach i płakał. Powoli do niego podeszłam i go przytuliłam. On nic nie mówił.
- Kocham Cię Harry.- szepnęłam mu do ucha. On się na mnie popatrzył. Miał zapłakane oczy.
- Ja Ciebie też kocham Lizz.- powiedział i mnie przytulił.
- Przepraszam- szepnęłam mu do ucha. Popatrzyłam się mu w oczy. Powoli się do siebie zbliżaliśmy.  Nasze usta złączyły się w pocałunku. Całowaliśmy się zachłannie, ale delikatnie. Było namiętnie i czule. Ani na chwilę nie byłam mu dłużna... Było już ciemno. Czułam się zmęczona. Położyłam głowę na jego kolanach i popatrzyłam w jego oczy. Było w nich coś innego niż zawsze. Wypełnione były miłością. Czystą miłością. Po chwili poczułam, że oczy same mi się zamykaja i... Zasnelam.


28.06.10r. (Piątek) zakończenie roku szkolnego
Godzina 8:00.

Obudziłam się na kolanach Hazzy. On spał.  Po cichu wstalam i przykryłam go kocem. Niech jeszcze śpi zakończenie jest na 12:00. Pomyślałam i poszłam do kuchni i zaczełam robić śniadanie. Zaplanowałam, że zrobię kanapki z żółtym serem i kethupem. Po czasie Hazz doszedł do mnie i pomagał mi zrobić śniadanie. Potem zaczęłam robić herbatę. Niestety jak wlewałam wodę do czajnika Hazz niechcący mnie popchnął i cała woda wylądowała na mnie.  Byłam cała mokra. Harry pomagał mi się wytrzeć, ale na marne.
- Wiesz co. Może ja się przebiorę.- powiedziałam i poszłam do łazienka.  Niewiem jak ja to zrobiłam ale zapomniałam wsiąść ciuchów na zmianę.
- Harry! Możesz mi przynieść jakieś ciuchy!
- Lizz. Jak ty to robisz, że poszłaś się przebrać bez ciuchów? - zapytał ze śmiechem.
- Nie gadaj tylko mi je przynieś!
- Dobra, dobra!- zawołał i poszedł do mojego pokoju- jeszcze się nie przebierałam, bo nie chciałam żeby zastał mnie nagą. Czekałam i czekałam a jego nie było.
- Harry pośpiesz się!
- No już,  już. Nie chce żebyś źle wyglądała.
- Ooo dziękuję... ale i tak się pośpiesz!- minęło dobre 20 za nim on przyszedł.
- Dobra już jestem.- powiedział. - Otworzysz mi drzwi?
- No ok. Tylko chwilę pocze...- i w tym momencie drzwi się otworzyły.  Hazz wystawił przez nie głowę i zobaczył mnie w samym staniku i majtkach.
- O rany! Sorry. Już wychodzę!- powiedział, a właściwie krzyknął i zamknął drzwi. Stałam jak słup i patrzyłam na drzwi. Kiedy się ocknęłam zauważyłam, że Loczek dalej nie dał mi ubrań.
- Harry! Dasz mi moje ubrania!?
- O kurcze, sorry zapomniałem!
- Tylko tym razem poczekaj.
 - No dobra!- powiedział, a ja owinęłam się ręcznikiem.- Możesz mi je dać- powiedziałam.  Po tych slowach drzwi się otworzyły, a z nich wyszła ręka trzymająca ubrania.- Dzięki! - krzyknęłam i zamknęłam drzwi. Kiedy zobaczyłam jakie ciuchy dał mi Hazz doznałam szoku! Szybko się ubrałam, a po chwili wyszlam ubrana w idealnie dobrany zestaw na zakończenie roku. Zeszłam po schodach i powoli zaczęłam zmierzać do kuchni. W drzwiach dostałam jeszcze większego szoku.  Stałam jak wryta i patrzyłam na stół...